September 14th, 2015
7:25 pm
Następny do kolekcji.
Jest to drugi obraz olejny na kwadratowym formacie 70x70, który nawiązuje nieco do ubiegłorocznego "Ekspresja i Liryka". W głowie mam już pomysł na następny (trzeci), więc tworzy się już mały cykl (o którym na pewno jeszcze napiszę).&
September 7th, 2015
6:54 pm
Na początek: trasa pks-em Łódź-Zakopane a potem busem do Kir.
Na miejscu jesteśmy z Aszumi o 9 rano i zaczynamy naszą wędrówkę. Hasło przewodnie wyjazdu: "Spoko... przejaśnia się!"
Dolina Kościeliska
Pogoda deszczowa więc turystów jak na lekarstwo...
Nie wiem co mnie podkusiło, żeby zgodzić się na szalony pomysł pójścia do... Jaskini Mylnej...
Widok spod wejścia do jaskini
Po drodze spotkałyśmy pewnego sympatycznego Hiszpana (imienia nie jestem w stanie sobie przypomnieć), który zaczął z nami rozmawiać i dopytywać dokąd się wybieramy, po czym postanowił pójść razem z nami! Jestem bardzo ciekawa w którym momencie zaczął żałować tej decyzji...
Zdjęć z jaskini nie będzie ponieważ była to akurat ostatnia rzecz o jakiej wtedy myślałam.
Domyślałam się, że będzie wąsko, zimno i trzeba będzie się przeciskać
August 30th, 2015
12:56 pm
O tym, jak bardzo może przerażać sam dźwięk płynącej rzeki.
Zdjęcia przez cały wyjazd robione były "kalkulatorem"... nie powalają jakością.
Dlaczego Beskid Niski?
Tak naprawdę złożyło się na to parę czynników.
Po pierwsze, rajd, na który zapisałyśmy się z Aszumi (w Tatry słowackie) został odwołany w ostatniej chwili i stwierdziłyśmy, że skoro przygotowałyśmy się mentalnie na wyjazd to trzeba jechać, choćby same, na własną rękę. Potem pomyślałyśmy, że nie mamy zbyt dużo urlopu (raptem 3-4 dni) i może pojechać jednak gdzieś bliżej, żeby nie tracić czasu na dojazd. Na dodatek Aszumi już wcześniej kupiła sobie mapę
August 9th, 2015
10:02 pm
Włosi są narodem specyficznym. Z jednej strony otwarci, towarzyscy - miłośnicy dobrego jedzenia i wina (do jakości których w żaden sposób doczepić się nie można). Dalszy ciąg tej historii będzie opowiadał jednak głównie o innym obliczu Włoch...
Jak już wspominałam, jakieś 200 km od Rzymu nawalił nam samochód więc postanowiliśmy zaprowadzić go do włoskiego mechanika (uprzednio zdobywając namiary na recepcji kempingu). Nie było innego wyjścia.
Z samego rana pojechaliśmy parę kilometrów do sąsiedniego miasteczka i znaleźliśmy warsztat gdzie pracuje niski, pękaty Luigi (Pan W. wszystkich Włochów tak nazywa). Byliśmy przygotowani na to, że ani jednego słowa po angielsku nie zna ( jak się okazało, słusznie),
August 3rd, 2015
11:00 pm
To naprawdę pomaga na stres!
...jeden włos odsta